Każdy widzi siebie w jakiś sposób i, mocą brutalnego faktu, jest przez innych widziany. Chciałoby się mieć nad tym jakąś władzę, móc stawiać między sobą a ludźmi ściany, soczewki... najlepiej byłoby wycinać w mózgach chłodnym skalpelem drogi odpowiednim elektrycznym prądom.
Ale my w tej firmie łowimy dusze, twarze i osobowości.
Zdjęcie pierwsze. Zatłoczony peron na miejskiej stacji kolejowej. Na pierwszym planie dyskutują dwie rozmazane kobiety, na tory patrzy smutny chłopak w rurkach, ze słuchawkami na uszach, jeden z wąsatych panów mówi coś do drugiego. Dziewczynki w kółeczku śmieją się, odsłaniając zęby i języki. Poznajemy hakerkę po tym, że stoi samotna ― niedaleko wysokiego, betonowego słupa latarni ― prosto jak statua ― chuda, lecz wcale nie wysoka; jedynie głowa jest pochylona w stronę książki, którą dziewczyna trzyma przy brzuchu.
Nie możemy stąd dostrzec twarzy. Przesłaniają ją gęste włosy, opadające na plecy, skręcone w drobne loki. Ich barwę trudno by w popołudniowym oświetleniu określić inaczej niż jako ciemny, miodowy blond.
Cóż można jeszcze dodać? Krój błękitnych dżinsów jest żeński, ale dość luźny. Ciało okrywa piaskowa kurtka jesienna z zielonym szalikiem.
Zdjęcie drugie. Tym razem widzimy ją z przodu, z drobnymi rękami złożonymi pod piersią ― delikatnie zaznaczoną pod swetrem ― wzrokiem zwróconym w bok ― ustami zaciśniętymi. Książkę hakerka schowała przed chwilą do plecaka, leżącego na ziemi, pomiędzy jej stopami.
Twarz nie wydaje się zbyt ładna. Jest względnie długa i troszkę wąska, z wysokim nosem, wyraźnie rozszerzonym u końca. Wargi są ledwie zaznaczone. Oczy duże, bystre, jasnoniebieskie. To jedno z tych oblicz, gdzie właśnie oczy wyglądają jak wyrzucone z bardziej świetnego otoczenia, skąd musiały trafić w przypadkowe towarzystwo innych części twarzy, całkiem przeciętnych.
Zdjęcie trzecie. Nasz natrętny wzrok i ten dziewczyny spotykają się. Nie chciała tego. Możemy przybliżać obraz, jak tylko chcemy, i oglądać najmniejsze pory na skórze.
Jednak w jej spojrzeniu z tej sekundy nie ma złości czy zaczepki, która zapewne pojawiłaby się u nastolatki. Nie ma także ani odrobiny życzliwości ani zaciekawienia. Patrzy na nas spod swoich włosów, w których stanie zauważa się słabe próby maskowania niedbalstwa, i jest w tym coś z wyglądania zza kraty... nie tylko dlatego, że zamknęliśmy hakerkę w ciemnym pudełku aparatu... bo mimo tego pozornego schwytania dziewczyna żyje w celi innego rodzaju, gdzie nie zostaniemy wpuszczeni.
Czyż u większości młodych kobiet nie świeci się w oczach jakaś chęć podobania się światu, która rzeczywiście pozwala im się podobać ― nawet kiedy się nie uśmiechają? I wydaje się, że na twarzy hakerki ta chęć jest doszczętnie i beznadziejnie zagłuszona przez inne dążenia, inne pragnienia, popychające bezwolne chude ciało w stronę wskazaną przez ich kaprysy. Pod tym względem być może ta dziewczyna jest dziecinna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz